niedziela, 6 grudnia 2015

św. Mikołaj

W zeszłym roku z okazji 'okrągłych' urodzin zorganizowałam imprezę komunikacyjną -> klik.
W tym roku postanowiłam... nie planować nic szczególnego. Ja wiem, że 31 jest odwrotnością 13, ale nie przesadzajmy. To nie jest powód do świętowania. Jednak, mimo wszystko, chciałam, aby ten dzień nieco różnił się od pozostałych. Pomógł mi w tym... św. Mikołaj.

W jednym z poprzednich wpisów wspomniałam, iż fascynuje mnie Wierzenica i jej historia -> klik.
Przeglądając różne materiały, natrafiłam na informację, iż co roku odbywa się odpust w wierzenickim kościele. Przypomnę, że ten kościół jest pod wezwaniem św. Mikołaja. Traf chciał, że w tym roku Mikołajki wypadły dokładnie w niedzielę. Tak więc już dawno zaplanowałam, że będę uczestniczyć w tym odpuście. Wszak to mój obowiązek - jakom ja Mikołajka. :)


Oczywiście nie było mowy, abym nie zabrała Czerwonego ze sobą. Musiał mi towarzyszyć w tym ciekawym wydarzeniu.

Z powodu małej zawieruchy w domu, na miejsce dojechałam na ostatnią chwilę. O miejscu siedzącym generalnie mogłam zapomnieć. Z resztą - nie zależało mi na nim. Mam jeszcze w miarę młode nogi. Mogę postać. ;) Poza tym udało mi się zająć świetne miejsce stojące - byłam niemalże w centrum wydarzeń. Miałam też niebywałe szczęście, iż stał obok mnie Pan Włodzimierz Buczyński (jego fotorelację możecie podziwiać tutaj -> klik), który swym fotograficznym, reporterskim zacięciem dodawał mi odwagi, abym mu w tym wtórowała. A, że miałam ze sobą aparat fotograficzny...

Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z mszy św. Była ona o tyle niezwykła, iż wystąpiło na niej wielu znamienitych gości. Jak widać - przyciągnęło to spory tłum 'publiczności'.



Mszę odprawili: ksiądz Michał Mietliński (przy mikrofonie) oraz ksiądz Waldemar Twardowski (siedzący w tle po lewej stronie).


Gdy pod koniec mszy ksiądz chciał już błogosławić wiernych, nagle ksiądz proboszcz Przemysław Kompf zawołał coś w rodzaju: "Moment, moment. Nie zapomniałeś o czymś? Zobacz, a któż to tu do nas idzie?". W tym momencie wszyscy obecni w kościele skierowali swój wzrok w stronę bocznego wejścia. Dzieci zaczęły krzyczeć: "Święty Mikołaj, święty Mikołaj!". Zrobił się gwar. Zrobiło się wesoło.

Udało mi się poczynić dość ciekawe zdjęcie. Po lewej stronie widać 'żywą' postać Mikołaja. Natomiast wprawne oko wypatrzy w tle figurę z pastorałem - to również (św.) Mikołaj. :)


Dziwi Was tak kolejka do św. Mikołaja? Nie? Mnie też nie dziwi. Któż by nie chciał otrzymać odrobinę słodkości. Ja nawet nie 'startowałam' w tej kwestii. Za stara jestem. Na pewno by mnie przegoniono. ;)

Po wyjściu z kościoła 'pomiętoliłam' trochę Bestię (przypominam, iż jest to lokalny psiak). Następnie podeszłam do Rodziców, aby zamienić 'trzy słowa'. Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy... Stałam tyłem do kościoła. Coś mnie nagle tknęło i się odwróciłam... Dojrzałam, że właśnie z kościoła wyszedł Mikołaj. No nie mogłam tego sobie odpuścić! Przeprosiłam Rodziców i co sił w nogach wróciłam przed kościół, aby poczynić poniższe zdjęcie. Uff...

Muszę również przyznać, że w tym wszystkim nie zabrakło wątku muzycznego. Mszę uświetnił występ chóru parafii Matki Bożej Różańcowej z poznańskiego Zielińca. Napiszę krótko - nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam możliwość posłuchania tak dobrego chóru! A wierzcie mi - trochę się ich już w życiu nasłuchałam. To była poezja dla uszu! Moi Rodzice, którzy również uczestniczyli w tej mszy, nie mogli wyjść z podziwu dla nich. 

To wszystko sprawiło, że już w tym momencie ten dzień stał się wyjątkowy. Jeszcze długo nie zapomnę tych pięknych chwil. :)

Nie mogło oczywiście zabraknąć pamiątkowego zdjęcia. Panna Mikołajka w dniu św. Mikołaja na tle kościoła pw. św. Mikołaja... (wiem, wiem - to już lekka przesada, ale w dniu urodzin chyba mogłam sobie pozwolić na odrobię szaleństwa, nieprawdaż?) Nawet kolor lakieru Czerwonego idealnie wpisał się w to święto. ;)


Tym razem jednak postanowiłam nie wierzeniczyć w tutejszej Aleii Filozofów, tylko oddać się medytacjom za kółkiem Czerwonego. Udałam się więc w dalszą podróż. Traf chciał, że przejeżdżałam obok miejsc, w które zawitaliśmy rok temu autobusem. Postanowiłam więc zajechać tam Czerwonym i zrobić kilka pamiątkowych zdjęć. Konkretnie chodzi o Łukowo koło Obornik Wielkopolskich. Kadry i pora dnia są nieco inne, ale da się znaleźć wspólne obiekty na tych zdjęciach. Poniżej zamieszczam te porównania:

A tak prezentuje się nocna wersja tego miejsca - w nieco innym kadrze -> klik.
 
 Wersja nocna -> klik.

Następnie pojechałam na bazę ZKP Suchy Las. Wiedziałam, że do firmy dotarł już najnowszy nabytek. Jednak wcześniej nie miałam czasu, aby tam zawitać. Uznałam więc, że sprawię sobie sama prezent w postaci możliwości sfotografowania tego 'nowego' autobusu. Oto efekt -> klik.

P.S. Tego dnia zapomniałam zabrać se sobą moich CD. Byłam więc skazana na słuchanie radia, ale coś wyjątkowo gubiło ono zasięg i trafiałam tylko na klimaty typu 'zetki' i inne 'eski'. Mam nadzieję, że już nigdy nie zapomnę zabrać mojego etui z płytami...;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz