niedziela, 6 marca 2016

Trasa Warta Poznania.


Kontynuując temat poruszony w tym wpisie -> klik.

Okolice estakady kolejowej mnie wchłonęły, zachwyciły, zainspirowały. Przy pierwszej rowerowej wizycie tutaj niestety bardzo mało ścieżek udało mi się objechać. Było wtedy zbyt zimno, a do tego większość dróg pokrywał... lód. Utrudniało to znacznie jazdę. Postanowiłam więc wrócić tutaj przy bardziej sprzyjającej aurze. Jak już wiecie - wróciłam tutaj, ale na 'pokładzie' Czerwonego. Nie chciałam go jednak zamęczać jazdą po tych bezdrożach, więc wizyta skończyła się na zrobieniu zdjęć, które już pokazałam. Jednak temat męczył mnie dalej. Czułam, że ja muszę tutaj wrócić. Czułam, że znajdę coś, co mnie zachwyci.

Może bym i Was nie zanudzała zdjęciami z mojej drugiej rowerowej wyprawy w ten teren, bo jaki to ma związek z Czerwonym? Jedynie nawiązanie do jego sesji fotograficznej może połączyć te tematy, ale też... Krążąc po chaszczach, natrafiłam na pewien wątek motoryzacyjny, więc jednak ośmielam się opisać tę wycieczkę.

Najpierw dotarłam nad rzekę Wartę. Jak wiadomo, przepływa ona przez miasto Poznań i jest jego swoistym symbolem. Stąd też w tytule dzisiejszego wpisu środkowy wyraz celowo napisałam dużą literą. :)

20.02.2016 r., Poznań, rzeka Warta.


Następnie podążyłam ścieżynką, którą zauważyłam nieopodal. Dróżka była wąska. Często musiałam się zatrzymywać, nie tylko w celu wykonania zdjęć, ale też po to, aby... przenieść rower ponad powalonymi drzewami.



Jednak nie poddawałam się. Co prawda miałam chwile zwątpienia. Chciałam się cofnąć. Wszak - byłam sama. Nie znałam terenu. Bałam się, że ktoś obcy mnie zaatakuje. Widząc jednak coraz bardziej malownicze miejsca, odsunęłam wszelkie obawy na bok i 'brnęłam' dalej. Fakt faktem - więcej szłam obok roweru, niż na nim jechałam. Ale było tam tak pięknie, że nawet mi to pasowało. Mogłam bardziej upajać się tymi widokami. W pewnym momencie dotarłam do cudownego 'mostu'. Zauważycie go w lewym dolnym narożniku zdjęcia. Urokliwy, prawda? ;) Konstrukcja jednak się sprawdziła - przeszłam suchą nogą! :)


Po dłuższej chwili dotarłam do przedmiotu, który stanowi dzisiejszy wątek motoryzacyjny. Co prawda jest on nieco niekompletny - ząb czasu go nieco nadgryzł, jednak, kochani - pamiętacie te butelki z CPN? Znalazłam ich tam kilka!


Zakreśliłam pętlę, dzięki której wróciłam do estakady kolejowej. Dzięki temu mogłam ruszyć w kierunku terenu, którego nie udało mi się z eksplorować przy poprzednich tutejszych wizytach.


Trafiłam na niezły off road. Na zdjęciu nie udało mi się tego do końca oddać. Liczę, że dotrę tutaj kiedyś Czerwonym i przy odpowiednim ustawieniu go do zdjęcia, pokażę Wam nachylenie tej drogi.


Jadąc cały czas wzdłuż Warty, dojechałam do kolejnego urokliwego miejsca. Po lewej stronie widać elektrownię Karolin. Natomiast na prawo na skarpie zalega wrak kajaku.


Kilkadziesiąt metrów dalej odkryłam miejsce, które mnie tutaj tak intuicyjnie przyciągało. Boże, jak tutaj było pięknie! Co prawda znów trzeba było prowadzić rower i przenosić go nad powalonymi drzewami, ale co tam! Dla taki widoków warto było! Jak widać na zdjęciach - jest to bobrowy raj.



Gdy odwróciłam się w lewo, ujrzałam dwa jelenie. Zaniemówiłam. Na szczęście przytomny umysł mi szybko podpowiedział, abym aparat przełączyła w tryb nagrywania filmów. Niestety, jelenie były szybsze i zdążyły uciec, ale... stado składało się z czterech sztuk. Tym sposobem udało mi się sfilmować kolejne dwa egzemplarze. Czy to się nie nazywa szczęście? :) Sami zobaczcie:


Jak już napałałam się widokiem zwierzyny, postanowiłam ruszyć w dalszą drogę. No i kolejne zaskoczenie. Trafiłam na punkt widokowy, z którego rozpościera się widok na Czerwonak. Najpierw pokażę Wam akwen "Marina":


Przesuwając kadr w prawo, można na drugim brzegu dojrzeć dom kultury Sokół oraz halę sportową.


Okazało się, że podążając dalej obraną drogą, dotarłam do oficjalnego Nadwarciańskiego Szlaku Rowerowego. Tylko co on ma wspólnego z Wartą, skoro przebiega w oddaleniu od rzeki i omija takie widoki?! Więc jak tylko mogłam, ponownie zboczyłam z niego i trafiłam do lasu, w którym odkryłam piękne dęby:


Byłam zauroczona całą tą wyprawą. Traf chciał, że następnego dnia odbywał się rajd rowerowy. Po zakończeniu jego oficjalnej części, postanowiłam namówić rowerzystów, aby pojechali ze mną nad Wartę. Tak bardzo chciałam się podzielić z innymi moim odkryciem. Sądząc po ich minach i komentarzach - uznaję, że nie żałowali. :) Z resztą sami zobaczcie -> klik.

2 komentarze:

  1. ,,Wartburg Reisen” to ,,WARTA” ,,LUX”...usu czytania z... ,,MIKSOL”...owanych ciekawych historii strona :)

    Tak mi się zmieszało w umyśle mym, podczas wspomnień nadgryzionych butelki zębem czasu PRLu.

    Wspaniale opisana wyprawa, gdzie oczy i instynkt poniosą.
    Sam niejednokrotnie tak lubię poznawać nowe miejsca, chodzić omijając główne ciągi komunikacyjne.
    Oglądając zdjęcia niejednokrotnie mam coś w rodzaju déjà vu.
    W mgnienia oku , pojawiają się wspomnienia z przeżytych chwil.
    Tak jak by choćby ten mostek na fotce bez filarów, pewnie bobry Ci przygotowały tę kładkę:)
    Czy też by butelka w stanie rozkładu, albo ten owalny stawik wodny.

    To wszystko sprawia, iż ja również pragnę by Autorka namówiła mnie na przyjazd w te piękne krajobrazy ,oprowadziła po okolicy tak jak to uczyniła grupie rowerzystów :)


    A korzystając z okazji iż jestem dziś w bałwankowanym marcowym nastroju , składam Izabeli niestandaryzowane życzenia:

    na które miksują się następujące słowa:

    Nie spał P69 w nocy wcale,
    tak inspirowała go "ósemka"
    owinięty ciepłym szalem;
    chodził, myślał , pisał, stękał.

    Czy Panowie wiecie,
    ile kobiet jest na świecie,
    ale tylko w tym profilu,
    jest kobieta o wyjątkowym stylu.

    Ładne focie Iza pstryka
    się przechadzając raz tu raz tam
    to jelenie nagra albo dzika
    opisując wspaniałą przyrodę nam


    Niech tej Izie sprzyja cały świat
    zdrówko, szczęście dopisuje
    Czerwony Wartburg jak ten brat
    nową lepszą drogę pokazuje


    Miłości również życzymy
    Izie oraz Czerwonemu
    By siły miała dużo
    sprostać trudowi codziennemu

    To pisał ja ….. P69 :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje pierwsze zdanie skojarzyło mi się z 'klejnutami' Cezika. ;)

    Kocham przyrodę. Uwielbiam podróże. Cieszę się, że te moje pasje mogę ze sobą na różny sposób łączyć. Cudowne jest też to, że mam także możliwość dzielenia się moimi obserwacjami z innymi.

    A Twój wiersz... Zatkało mnie. Chyba jeszcze nikt czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Podziwiam wielce!

    "Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam" P69. ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń