Udział w tych targach był ciekawym wydarzeniem w moim życiu. Oczywiście głównym celem było obejrzenie Wartburgów (wiedziałam, że jeden na pewno będzie). Jednak świadomość, że pod jednym dachem będę mogła spotkać sporo starych samochodów... mmhhhmmm... :) Poza tym - na targach miały też pojawić się zabytkowe autobusy. Czy jeszcze jakiś wabik był dla mnie potrzebny? Ależ skąd!
Ledwo weszliśmy do hali, a mój wzrok przykuł... czerwony Wartburg. Spędziłam przy nim chyba z 15 minut wpatrując się w niego i wzdychając. Kiedy mój Czerwony będzie choć w połowie wyglądał tak dobrze, jak ten? P.S. 13. w numerze rejestracyjnym rozbawiło mnie do łez. ;D
Jedno, czym Czerwony 'przebija' tego Wartburga, to osiągi. Czerwony ma 58 KM, a jego Vmax to 160 km/h. :) Ale co się dziwić - Czerwony jest nowszą wersją Wartburga. :)
Jak widać - Wartburg był wystawiony w doborowym towarzystwie.
Obok Wartburgów i Trabantów znalazło się też miejsce dla Poloneza i Fiata. Swoją drogą - widzicie numer taborowy tej taksówki? :D Dla młodszych pokoleń, które mogą nie kojarzyć, skąd ta replika się tutaj wzięła -> klik. Dodatkowo podlinkowuję to -> klik.
Nieopodal stał kolejny obiekt moich westchnień. Co prawda, nie jestem miłośniczką francuskiej myśli technicznej, ale Citroën DS (-> klik) od zawsze wzbudzał moje zainteresowanie. Moim marzeniem jest możliwość przejażdżki tym wynalazkiem. Choćby nawet jako pasażerka tylnego siedzenia. ;)
W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z Citroën'em DS 20.
W przerwie od podziwiania pojazdów w skali 1:1, zatrzymałam się na krótką chwilę przy gablotce z modelami. Lubię takie wystawy, gdyż miniatury samochodów są wdzięcznym obiektem do fotografowania. :)
Ciekawostką wśród tych modelików było Duo. Pamiętacie je jeszcze z ulic? Co prawda nadal można je spotkać na ulicach, ale jest to rzadszy widok, niż Wartburg w ruchu. ;)
Podczas tych targów interesującym miejscem był dział poświęcony renowacji samochodów. Przyznaję, że spędziłam tutaj sporo czasu. Przyglądałam się efektom poszczególnych firm (większość z nich wystawiła jakieś 'reklamowe' samochody/części po dokonanej przez nie renowacji). Niektórym się dziwiłam, bo patrząc na efekty ich pracy, wiedziałam, że na pewno nie zgłoszę się do nich z moim samochodem. ;) Natomiast jedna firma tak mnie pozytywnie zaszokowała swoimi wyremontowanymi pojazdami, że zabrałam wszelkie ulotki, aby w domu na spokojnie poczytać i zapoznać się z jej ofertą. Teraz trzeba tylko w totka wygrać. ;)
Poniżej zamieszczam jeden z przykładów prezentowanych przez firmy renowacyjne:
Przechadzając się po hali w pewnym momencie wryło mnie. Stanęłam. Zrobiłam zdjęcie telefonem i od razu wysłałam do Rodziców. Renault 10!!! Rodzice takiego mieli. To był pierwszy samochód, który zapamiętałam w moim dzieciństwie (choć Rodzice posiadali wcześniej już inne różne wynalazki, ale mnie wtedy na świecie nie było). Takim, tylko, że białym, podróżowałam po Polsce, jako mała dziewczynka. Aż się łza w oku zakręciła...
Jak już wspomniałam wcześniej - jakoś szczególnie nie pałam miłością do francuskich samochodów (choć podoba mi się ich linia nadwozia), ale z racji tego, że mój Tato jest miłośnikiem samochodów marki Renault, mam sentyment do tych samochodów. Całe moje dzieciństwo to 'renówki'. Najpierw była 'dziesiątka', później 11. Następnie w naszej rodzinie pojawiło się Renault 19. Do dzisiaj nie mogę odżałować, że Rodzice sprzedali 'dziewiętnastkę'. Na szczęście została po niej... kaseta magnetofonowa, z którą Rodzice kupili ten samochód. :D Później było Renault Megane w kolorze zieleni szmaragdowej, a obecnie Rodzice posiadają Renault Clio. Żeby nie było - w międzyczasie przewinęły się dwa Fiaty 126p, ale szczególnie po drugim, Tato stwierdził, że woli nie mieć samochodu, niż jeździć takim... (nie zacytuję). ;) Reasumując - czy ja mogę obojętnie przejść obok Renault? Nie! ;)
Kawałek dalej stał samochód, przy którym również spędziłam dłuższą chwilę. Co, jak co - ale ten samochód nie jest mi obcy. Jednak teraz nie będę rozpisywała się o "smerfnym wozie" -> klik. Będzie ku temu jeszcze inna, lepsza okazja. :)
Pominę, że "smerfny" stał w naprawdę świetnym towarzystwie!
W drugim rzędzie stały samochody, które mają coś wspólnego z Wartburgami. Zastanawiacie się, co łączy Porsche z Wartburgiem? Wybaczcie, ale w dzisiejszym wpisie Wam tego nie zdradzę. ;)
Rzut 'z lotu ptaka' na dział ze 'smerfnym' Wartburgiem. Godnie, godnie!
W następnej hali zaczęło mi brakować tchu. Nie, nie - nie było duszno. Po prostu moje oczy zobaczyły stado zabytkowych autobusów. Gdy do mózgu dotarło to, co oczy mu przekazały...
Niestety zdjęć autobusów nie zaprezentuję, gdyż kręciło się wokół tych pojazdów tylu ludzi, że nie było szans na porządne fotografie. Poza tym - były trochę kiepsko ustawione, więc kadry i tak nie byłyby rewelacyjne. Prezentuję tylko jedno foto, aby pokazać, w jaki sposób rozdzielono halę.
A za 'ścianą' autobusów stały... Syreny i Warszawy z Nekli. No kto by pomyślał! Świat jest mały. ;)
Samochody były dość gęsto upakowane, więc miałam co robić, żeby jako tako je sfotografować, ale kilka kadrów nadaje się do publikacji. :)
Żeby było śmieszniej? Jaki samochód stał 'po sąsiedzku'?
Nie będę się rozpisywać. Możecie sami przeczytać:
Jednak to nie był koniec ciekawostek. Spore zainteresowanie wzbudził dział z pojazdami związanymi ze strażą pożarną. Sympatycznie wygląda Syrenka w takim malowaniu, prawda?
Gdy sądziłam, że widzieliśmy już wszystkie interesujące pojazdy i można by zbierać się do domu, nagle zobaczyłam ten samochód:
Škoda Forman! Aż mi się 'moja' Favoritka przypomniała! Co, jak co - ale ten rozdział mojego życia muszę kiedyś opisać na blogu. Ciekawe zdjęcia powstały, gdy jeździłam czeską myślą techniczną. Chętnie podzielę się nimi z moimi Czytelnikami. :)
Na koniec jeszcze taka ciekawostka. Żałuję, że nie zdobyłam takiego kubka. Interesująco prezentowałby się na moim biurku. :)
Po opuszczeniu hal naszym oczom ukazał się jeszcze taki widoczek. Niecodzienne zestawienie - m.in. właśnie dla takich spotkań warto wybrać się na tego typu targi. :)