czwartek, 14 kwietnia 2016

OSO chodzi?

Moja niedawna przygoda -> klik przypomniała mi pewien fakt z mojego życia.
Być może po przeczytaniu tamtego wpisu zastanawiało Was, jakim cudem samotna kobieta dała radę przetrwać noc w lesie i znalazła jeszcze siły, aby kopać non stop tyle godzin? Cóż... Cofnijmy się o 18 lat. Kiedy to byłam młoda i piękna ;), uczestniczyłam w obozach przysposobienia obronnego. W ich trakcie uczono nas wielu rzeczy. Stąd też potrafię strzelać z KBKSu, przeszłam 'kreta' i wiem, że pościelone łóżko powinno być gładkie, jak blat kuchenny. ;) W ważnych momentach zobowiązani byliśmy do noszenia mundurów. Poprosiłam kiedyś, aby zrobiono mi zdjęcie w takowym. Dzięki temu możecie zobaczyć, jak wówczas wyglądałam:


Uczestnicząc w wielu zajęciach, można było zdobywać punkty. Pod koniec obozu były one zliczane i jeżeli osiągnęło się odpowiedni poziom - otrzymywało się Odznakę Sprawności Obronnej (w skrócie: OSO). Ja zdobyłam 2. Oczywiście najwyższe, czyli złote. :) Mam nawet 'papiery' na to (część danych usunęłam):


Oprócz legitymacji wręczana również była sama odznaka. Zachowałam ją do dnia dzisiejszego. Złotą widać po lewej stronie zdjęcia. Nie pamiętam tylko, w jakich okolicznościach nabyłam brązową (widoczną po prawej stronie).


Być może to wojskowe zahartowanie sprawiło, że było mi łatwiej przetrwać te niecodzienne chwile. Nie poddałam się, walczyłam do końca. Co prawda skutki odczuwam do dzisiaj - poranione ręce z pękającymi i krwawiącymi ranami, siniaki na nogach, starty naskórek na kolanie, zakwasy we wszystkich częściach ciała. To wszystko przypomina mi weekendową przygodę. Jednak nie żałuję tego, że mnie coś takiego spotkało. Więcej - ta sytuacja niesamowicie mnie wzmocniła.

Jednak przy kolejnej wyprawie do Puszczy Pyzdrskiej muszę lepiej dobierać pojazd, którym będę się tam poruszała. Sądzę, że takim KRAZem przejechałabym bez problemu:


03.08.2014 r., Eisenach.

Z kolei dobrze, że nie pojechałam tym niebieskim Wartburgiem. Jest ździebko nisko zawieszony, prawda? ;)

04.08.2013 r. (pomijam liczbę w numerze rejestracyjnym czerwonego Wartburga)


Jeżeli jakimś cudem utknęłabym nawet Wartburgiem, to mogłabym być i na to przygotowana. Wystarczyłoby wyruszyć w podróż wersją z namiotem na dachu. Rewelacja!

03.08.2013 r., Eisenach.


A jeżeli sądzicie, że kopiąc pod samochodem szukałam złotego pociągu, to napiszę, że kiedyś trafiłam na coś znacznie ciekawszego. Ba! I nie musiałam wtedy kopać. Wystarczyło chwycić aparat fotograficzny w dłonie i uwiecznić na matrycy... złotego Wartburga. O! :)


Ostatnio wpadł mi w ucho ten utwór -> klik. Jego słowa świetnie nawiązują do mojej ostatniej wyprawy:
"Ja do centrum do centrum wieź
Gdzie ze słońcem miesza się deszcz"

"Ja do centrum skrótem mnie wieź"

"Pstryknij na raz potrzyj palce dwa
Tyle to trwa tyle życia masz
Jesteś jak sen drzemka z której świat
Obudzi się i będzie trwał.."

(słowa: Katarzyna Nosowska).

Wszak wracałam do rodzinnego miasta. Padało. Próbowałam skrócić drogę. Noc minęła mi szybko. Obudziłam się nie tylko w sensie fizycznym, ale i psychicznym. Wróciły moje dawne siły. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz