Chyba czas najwyższy zakończyć opisywanie mojej przygody z kursem na autobus, nieprawdaż?
Przygotowywałam
się do egzaminu kilka tygodni. Do późnych godzin nocnych czytałam
ustawy i rozporządzenia. Przeklikałam tysiące pytań egzaminacyjnych. Ba!
Nawet wzięłam kilka dni urlopu, aby spędzić trochę czasu na specjalnym
stanowisku w WORDzie. Chętnie podzielę się z Wami obserwacjami, które
tam przy okazji poczyniłam...
Otóż
to specjalne stanowisko to nic innego, jak stół, krzesło oraz komputer z
monitorem i resztą oprzyrządowania. ;) Można tym było zaznajomić się z
przykładowymi pytaniami egzaminacyjnymi. O tyle warto było tam trochę
posiedzieć, iż pytania te różniły się od tych, które przerabiałam na
płycie CD w domu. Od razu też wyjaśniam pewną kwestię - pytania
udostępnione w WORDzie to nie są te same, które później pojawiają się na
egzaminie. Oczywiście, wiedziałam o tym przed egzaminem, ale uznałam, że
ćwiczenie czyni mistrza i przygotowywałam się do teorii na różne
sposoby.
Wracając do moich
obserwacji... Spędziłam w WORDzie naprawdę wiele dłuuuugich godzin. W
tym czasie przewinęło się sporo osób. Niektórzy czekali na egzamin, inni
przygotowywali się do niego w podobny sposób, jak ja. Oczywiście nie
okupowałam stanowiska non stop. Jeżeli tylko widziałam, że ktoś też
chciałby z niego korzystać - ustępowałam miejsca. W takich momentach
obserwowałam, jak inni radzą sobie z udzielaniem odpowiedzi. Przyznam,
że momentami byłam zatrwożona... Osoby, które za 5 minut miały podejść
do prawdziwego egzaminu, nie potrafiły odpowiedzieć na banalnie proste
pytania na symulatorze. Rozbawił (?) mnie pewien chłopak, który tego
dnia miał podejść bodajże z 11 raz do egzaminu. Obserwował chwilę, jak
odpowiadam na pytania. Po chwili stwierdził, że: "Dobrze Pani idzie".
Wpuściłam go na stanowisko. Jak zobaczyłam, jak jemu idzie - załamałam się.
Jednocześnie przestałam się dziwić, dlaczego tyle razy oblał egzamin.
Szczerze go zapytałam, czy przeczytał chociaż ustawę "Prawo o ruchu
drogowym"? Gdy usłyszałam odpowiedź: "a co to jest?" i po mojej
podpowiedzi, iż jest to "kodeks ruchu drogowego", stwierdził
ostatecznie, że "nie". Ręce mi opadły... Postanowiłam jednak wytłumaczyć mu, jakie błędy poczynił. Po chwili spróbował ponownie swoich sił. Jednak, gdy trafił na te same pytania, na które odpowiadał z 10 minut wcześniej i znów poczynił te same błędy, uznałam, że jest 'niereformowalny'. Chyba nie muszę tłumaczyć, że z
pół godziny później wyszedł z sali i... oczywiście nie zdał teorii...
W czasie jednej z wizyt w WORDzie miałam też okazję poznać właścicielkę jakiegoś OSK. Miała już uprawnienia na kat. C. Postanowiła podejść do tematu z kat. D. Rok wcześniej powinęła jej się noga na teorii. Wpuściłam ją na stanowisko. Pomyślałam sobie - no, kobitka pewnie zaliczy prawie maksa. Wszak - ma już wyższe uprawnienia, właścicielka ośrodka szkolenia... Po kilku pytaniach wymiękłam. Ja już wiedziałam, że oblała ten próbny egzamin. Wyniki końcowe potwierdziły moje przypuszczenia. Gdy Pani sprawdzała, gdzie zrobiła błędy, to ja jej tłumaczyłam (!), którą odpowiedź i dlaczego, powinna wybrać. Żeby nie było - wcale nie ucieszyło mnie, jak z 20 minut później wyszła z sali. Nie zdała teorii... Jedno co ją, mimo wszystko, ucieszyło - trafiła na podobne pytania, które chwilę wcześniej jej objaśniałam i dzięki moim tłumaczeniom, wiedziała, którą odpowiedź wybrać. ;)
W czasie jednej z wizyt w WORDzie miałam też okazję poznać właścicielkę jakiegoś OSK. Miała już uprawnienia na kat. C. Postanowiła podejść do tematu z kat. D. Rok wcześniej powinęła jej się noga na teorii. Wpuściłam ją na stanowisko. Pomyślałam sobie - no, kobitka pewnie zaliczy prawie maksa. Wszak - ma już wyższe uprawnienia, właścicielka ośrodka szkolenia... Po kilku pytaniach wymiękłam. Ja już wiedziałam, że oblała ten próbny egzamin. Wyniki końcowe potwierdziły moje przypuszczenia. Gdy Pani sprawdzała, gdzie zrobiła błędy, to ja jej tłumaczyłam (!), którą odpowiedź i dlaczego, powinna wybrać. Żeby nie było - wcale nie ucieszyło mnie, jak z 20 minut później wyszła z sali. Nie zdała teorii... Jedno co ją, mimo wszystko, ucieszyło - trafiła na podobne pytania, które chwilę wcześniej jej objaśniałam i dzięki moim tłumaczeniom, wiedziała, którą odpowiedź wybrać. ;)
Po
tych kilku dniach spędzonych w WORDzie oraz przeżyciu takich momentów,
jakie opisałam powyżej, zaczął mi w głowie kiełkować nowy pomysł. Tym
bardziej, że ludzie obserwujący mojej starania na symulatorze szczerze
podziwiali, jak mi dobrze idzie oraz zachwycali się, jak w przystępny
sposób tłumaczyłam im, którą odpowiedź powinni wybrać w swoim teście. Wokół mnie dosłownie zbierały się tłumy słuchaczy... :-O
Gdy
opowiedziałam te moje przygody instruktorowi, stwierdził, że: "To może
Pani Izo, niech Pani zrobi uprawnienia na instruktora?. Nadaje się
Pani". No, przyznam - doznałam szoku. I wiecie co? Dodało mi to
niesamowicie dużo pewności siebie. Z resztą, generalnie już tak w połowie
kursu, instruktor zapewniał mnie: "Pani Izo, zdasz Pani". Nie mogłam
tylko pojąć, skąd tyle pewności w tym człowieku. Rozumiem, że jego doświadczenie mu to podpowiadało,
ale przecież przebieg egzaminu był nieprzewidywalny. A jednak ten
człowiek we mnie wierzył...
Ostatnie
dni przed egzaminem poświęciłam na "szlifowanie" najtrudniejszych
manewrów na placu oraz objeżdżaniu najtrudniejszych miejsc, które często
są zaliczane w czasie egzaminów. Najbardziej bałam się parkowania
prostopadłego przodem. Modliłam się, abym tego nie wylosowała. Resztę
rzeczy miałam z grubsza opanowane.
Instruktor
był zachwycony, jak perfekcyjnie stanęłam na liniach, które on uważał
za właściwe. Przyznaję - też byłam zaskoczona. Jednak utwierdziło mnie
to dodatkowo w przekonaniu, że jestem gotowa, aby podejść do egzaminu...
Poniżej
prezentuję zdjęcie, na którym można porównać długości obu pojazdów.
Troszeczkę się te gabaryty różnią. ;) Dodam, że było to ostatnie
spotkanie przed egzaminem. Jak widać - autobus dotrwał do końca kursu w
całości. ;) Czerwony też. ;)
W
tym miejscu dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pomogli mi w
całej tej przygodzie z kursem na prawo jazdy kat. D. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz