wtorek, 3 listopada 2015

Dzień przed...

Chyba czas najwyższy zakończyć opisywanie mojej przygody z kursem na autobus, nieprawdaż? 
Przygotowywałam się do egzaminu kilka tygodni. Do późnych godzin nocnych czytałam ustawy i rozporządzenia. Przeklikałam tysiące pytań egzaminacyjnych. Ba! Nawet wzięłam kilka dni urlopu, aby spędzić trochę czasu na specjalnym stanowisku w WORDzie. Chętnie podzielę się z Wami obserwacjami, które tam przy okazji poczyniłam...
Otóż to specjalne stanowisko to nic innego, jak stół, krzesło oraz komputer z monitorem i resztą oprzyrządowania. ;) Można tym było zaznajomić się z przykładowymi pytaniami egzaminacyjnymi. O tyle warto było tam trochę posiedzieć, iż pytania te różniły się od tych, które przerabiałam na płycie CD w domu. Od razu też wyjaśniam pewną kwestię - pytania udostępnione w WORDzie to nie są te same, które później pojawiają się na egzaminie. Oczywiście, wiedziałam o tym przed egzaminem, ale uznałam, że ćwiczenie czyni mistrza i przygotowywałam się do teorii na różne sposoby.
Wracając do moich obserwacji... Spędziłam w WORDzie naprawdę wiele dłuuuugich godzin. W tym czasie przewinęło się sporo osób. Niektórzy czekali na egzamin, inni przygotowywali się do niego w podobny sposób, jak ja. Oczywiście nie okupowałam stanowiska non stop. Jeżeli tylko widziałam, że ktoś też chciałby z niego korzystać - ustępowałam miejsca. W takich momentach obserwowałam, jak inni radzą sobie z udzielaniem odpowiedzi. Przyznam, że momentami byłam zatrwożona... Osoby, które za 5 minut miały podejść do prawdziwego egzaminu, nie potrafiły odpowiedzieć na banalnie proste pytania na symulatorze. Rozbawił (?) mnie pewien chłopak, który tego dnia miał podejść bodajże z 11 raz do egzaminu. Obserwował chwilę, jak odpowiadam na pytania. Po chwili stwierdził, że: "Dobrze Pani idzie". Wpuściłam go na stanowisko. Jak zobaczyłam, jak jemu idzie - załamałam się. Jednocześnie przestałam się dziwić, dlaczego tyle razy oblał egzamin. Szczerze go zapytałam, czy przeczytał chociaż ustawę "Prawo o ruchu drogowym"? Gdy usłyszałam odpowiedź: "a co to jest?" i po mojej podpowiedzi, iż jest to "kodeks ruchu drogowego", stwierdził ostatecznie, że "nie". Ręce mi opadły... Postanowiłam jednak wytłumaczyć mu, jakie błędy poczynił. Po chwili spróbował ponownie swoich sił. Jednak, gdy trafił na te same pytania, na które odpowiadał z 10 minut wcześniej i znów poczynił te same błędy, uznałam, że jest 'niereformowalny'. Chyba nie muszę tłumaczyć, że z pół godziny później wyszedł z sali i... oczywiście nie zdał teorii...
W czasie jednej z wizyt w WORDzie miałam też okazję poznać właścicielkę jakiegoś OSK. Miała już uprawnienia na kat. C. Postanowiła podejść do tematu z kat. D. Rok wcześniej powinęła jej się noga na teorii. Wpuściłam ją na stanowisko. Pomyślałam sobie - no, kobitka pewnie zaliczy prawie maksa. Wszak - ma już wyższe uprawnienia, właścicielka ośrodka szkolenia... Po kilku pytaniach wymiękłam. Ja już wiedziałam, że oblała ten próbny egzamin. Wyniki końcowe potwierdziły moje przypuszczenia. Gdy Pani sprawdzała, gdzie zrobiła błędy, to ja jej tłumaczyłam (!), którą odpowiedź i dlaczego, powinna wybrać. Żeby nie było - wcale nie ucieszyło mnie, jak z 20 minut później wyszła z sali. Nie zdała teorii... Jedno co ją, mimo wszystko, ucieszyło - trafiła na podobne pytania, które chwilę wcześniej jej objaśniałam i dzięki moim tłumaczeniom, wiedziała, którą odpowiedź wybrać. ;)

Po tych kilku dniach spędzonych w WORDzie oraz przeżyciu takich momentów, jakie opisałam powyżej, zaczął mi w głowie kiełkować nowy pomysł. Tym bardziej, że ludzie obserwujący mojej starania na symulatorze szczerze podziwiali, jak mi dobrze idzie oraz zachwycali się, jak w przystępny sposób tłumaczyłam im, którą odpowiedź powinni wybrać w swoim teście. Wokół mnie dosłownie zbierały się tłumy słuchaczy... :-O

Gdy opowiedziałam te moje przygody instruktorowi, stwierdził, że: "To może Pani Izo, niech Pani zrobi uprawnienia na instruktora?. Nadaje się Pani". No, przyznam - doznałam szoku. I wiecie co? Dodało mi to niesamowicie dużo pewności siebie. Z resztą, generalnie już tak w połowie kursu, instruktor zapewniał mnie: "Pani Izo, zdasz Pani". Nie mogłam tylko pojąć, skąd tyle pewności w tym człowieku. Rozumiem, że jego doświadczenie mu to podpowiadało, ale przecież przebieg egzaminu był nieprzewidywalny. A jednak ten człowiek we mnie wierzył...

Ostatnie dni przed egzaminem poświęciłam na "szlifowanie" najtrudniejszych manewrów na placu oraz objeżdżaniu najtrudniejszych miejsc, które często są zaliczane w czasie egzaminów. Najbardziej bałam się parkowania prostopadłego przodem. Modliłam się, abym tego nie wylosowała. Resztę rzeczy miałam z grubsza opanowane.

Moje ostatnie parkowanie wyglądało tak:


Instruktor był zachwycony, jak perfekcyjnie stanęłam na liniach, które on uważał za właściwe. Przyznaję - też byłam zaskoczona. Jednak utwierdziło mnie to dodatkowo w przekonaniu, że jestem gotowa, aby podejść do egzaminu...

Poniżej prezentuję zdjęcie, na którym można porównać długości obu pojazdów. Troszeczkę się te gabaryty różnią. ;) Dodam, że było to ostatnie spotkanie przed egzaminem. Jak widać - autobus dotrwał do końca kursu w całości. ;) Czerwony też. ;)


W tym miejscu dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pomogli mi w całej tej przygodzie z kursem na prawo jazdy kat. D. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz