niedziela, 17 maja 2015

Śladami Powstania Wielkopolskiego - cz. 1.

09 maja 2015 r.

Tego dnia wybrałam się na przejazd Czerwonym, aby sprawdzić trasę rajdu rowerowego, który poprowadzę w weekend 23-24 maja 2015 r. Nie raz przekonałam się, że to, co widać na mapie, nijak ma się do tego, co można w danym miejscu spotkać w rzeczywistości. Zwłaszcza, gdy ma się już nieco nieaktualną mapę. ;) Dlatego zawsze staram się przejechać wcześniej po trasie, którą poprowadzę grupę rowerzystów. Podobnie było i tym razem. Przeglądając mapy nie sądziłam, że na drogach, które wstępnie wytypowałam, odnajdę tyle pięknych miejscówek do zdjęć. 
Motywem przewodnim rajdu rowerowego będzie podróżowanie śladami Powstania Wielkopolskiego. Na trasie odnajdziemy 16 miejsc upamiętniających to zwycięskie powstanie. Nie ukrywam - trochę się naszukałam tych punktów, pomimo iż byłam 'uzbrojona' w książkę, w której są one opisane. Grunt, że udało mi się odnaleźć wszystkie, które wyznaczyłam do pokazania w czasie rajdu. :) Jednak nie będę przedstawiać zdjęć tych miejsc. Tym bardziej, że na razie nie zrobiłam takich zdjęć. Uczynię to dopiero podczas rajdu.
Teraz skupiłam się na tzw. wartości dodanej rajdu, czyli pokazaniu czegoś więcej, niż tylko miejsc pamięci. Najpierw coś mnie tknęło, aby z Mosiny do Brodnicy nie jechać cały czas szosą, tylko zjechać do wsi Sowinki i Baranówko. Tuż za nimi trafiłam na piękną aleję wierzbową. Nie ukrywam że mam słabość do takich miejsc. Nie było opcji, abym nie zaliczyła tutaj małego fotostopu.


Nie ujechałam jednak daleko i... okazało się, że za kolejnym zakrętem czekała już na mnie... kolejna aleja wierzbowa. Fotostop obowiązkowy. :)


Gdy byłam na odcinku między Żabnem a Brodnicą, zauważyłam piękne miejsce z polem rzepaku w tle. Żałowałam tylko, że w tym momencie słońce znajdowało się z nieodpowiedniej strony. To sprawiło, że niebo się totalnie wypaliło na zdjęciu. Nie mogłam jednak odmówić sobie zdjęcia w tym miejscu. Dlaczego zastosowałam pionowy kadr? Otóż nie po to, by pokazać w całości to drzewo po lewej, tylko... długość drogi, którą pokonałam na wstecznym. Tak, tak - z szosy zjechałam na wstecznym biegu po niemałym nasypie (widać dach Czerwonego, co udowadnia, że stałam na górce podczas robienia fotki), aż stanęłam w punkcie widocznym na zdjęciu. Przyznaję, że nie boję się, a wręcz lubię jeździć na wstecznym biegu. A po tym, jak uczestniczyłam w 13-leciu TWB i widziałam, co wtedy wyczyniał kierowca naszego przegubowego Ikarusa, zaczęłam jeszcze częściej ćwiczyć jazdę do tyłu. ;)


Dalej pojechałam do Brodnicy, po czym odbiłam w stronę Chaławy. Zauważyłam na mapie, że dalej prowadzi szklak o nazwie: Najpiękniejszymi alejami. Postanowiłam przekonać się, czy rzeczywiście ten szlak zasługuje na taką nazwę. Poniżej prezentuję zdjęcie z tego odcinka. Ładnie tam, nieprawdaż?


Nie mogło też zabraknąć jakiegoś akcentu komunikacyjnego. Na razie nie mam swojego autobusu, więc, do pozowania z ciekawą wiatą przystankową, wykorzystałam Czerwonego. :)


Następnie poprzez 'góry i doliny' dotarłam do Dolska. Przy okazji wizyty w tym rejonie, postanowiłam w końcu zaliczyć znajdujący się tutaj punkt widokowy. Zbierałam się do tego od wielu lat, aż w końcu to zrobiłam. Nie żałuję. Miejsce rzeczywiście jest ciekawe. Co więcej - przy dobrej widoczności i odpowiedniej lunecie - widać stąd sanktuarium znajdujące się w Gostyniu! Poniżej prezentuję zdjęcie z panoramą Dolska. Wprawne oko zauważy w górnym prawym narożniku wspomniane przez mnie sanktuarium. :)


Dalsza droga była dość mocno zaskakująca. Tak jak wspomniałam - okazało się, że moja mapa jest już nieco nieaktualna i drogi, które miały być gruntowymi, obecnie pokryte są asfaltem. Sprawiło mi to mały kłopot, aby zorientować się, gdzie  ostatecznie wylądowałam. Na szczęście szybka analiza układu drogowego sprawiła, że odnalazłam się w terenie i dalszy przebieg trasy był już bezproblemowy. W końcu dotarłam do ostatniej prostej prowadzącej do Śremu. Już w zeszłym roku chciałam tędy poprowadzić grupę rowerzystów. Niestety, przed rajdem było wtedy sporo opadów deszczu i przejazd pod szosą, który prezentuję na poniższym zdjęciu, był w zasadzie nieprzejezdny. Tym razem się udało - było sucho, jak w pieprzu. :)


Do Śremu dotarłam już późnym popołudniem. Zanim odszukałam wszystkie miejsca pamięci, zdążyło się ściemnić. Na dodatek zaczęło padać... W ostateczności wracałam do Poznania w 'ciężkiej' burzy. Niesamowicie grzmiało i błyskało się. Do tego padał bardzo obfity deszcz. Wielu kierowców zrezygnowało z dalszej podróży, zjeżdżając na pobocze i stojąc na włączonych światłach awaryjnych. Mi takie warunki podróży nie przeszkadzały. Prułam dalej. Prułam... No, ciężko to tak nazwać, bo kierowcy, którzy również odważyli się na dalszą podróż, nie rozpędzali się do prędkości większej niż 70-80 km/h. O wyprzedzaniu nie było mowy, gdyż na tamtej trasie panuje zbyt duży ruch. Trzeba było to przeboleć. Dopiero, jak 'wyskoczyłam' na ekspresówkę prowadzącą z Kórnika do Poznania, mogłam trochę depnąć. ;) Do domu wróciłam ok. 22:00.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz